playlista

piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 2

Isabell

Obudziły mnie głośne krzyki.Powoli otworzyłam oczy i spostrzegłam że Jonathan też nie śpi.
Podniosłam się i usiadłam na rogu łóżka.
 -Co się dzieje?-zapytałam jeszcze sennym głosem Jonathana.
-Moi rodzice się kłócą.
-Mówiłeś że twój ojciec wyjechała na kilka dni.
 -Najwyraźniej postanowił wrócić wcześniej.Idź do łazienki, ubierz się i zejdziemy na dół zobaczyć co się dzieję.Dobrze?
 Nie odpowiedziałam mu tylko wstałam,podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam. Po czym skierowałam się do łazienki.
  Po 20 minutach byłam gotowa, ubrałam swoje wczorajsze ubranie gdyż nie przewidziałam zostania na noc w posiadłości Morgensternów. Gdy wyszłam z łazienki zastałam mojego chłopaka siedzącego na łóżku. Był ubrany w czystą jasno niebieską koszulę i dżinsy. Gdy mnie zobaczyła wstał i podszedł do mnie. Złapałam go za rękę i poprowadziłam w stronę wyjścia. Okazało się że krzyki kłótni dochodzą z kuchni od razu się tam skierowaliśmy. Zdziwiło mnie jednak że padające słowa są w niezrozumiałym dla mnie języku. Z każdym krokiem słyszałam coraz głośniejsze krzyki. Gdy spojrzałam na Jonathana serce mi pękało na widok jego smutnej miny.
 Nic nie powiedziałam tylko jeszcze mocniej chwyciłam jego dłoń. Jonathan przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował w skroń. Gdy wreszcie dotarliśmy do kuchni nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam na ziemi leżało pełno szkła. Jak się domyśliłam był to stłuczony wazon.

Jonathan
 Stałem oszołomiony. Widziałem już wiele kłótni moich rodziców ale jeszcze nigdy niczego nie stłukli. Tak bardzo byli zajęci kłóceniem się że nawet nas nie zauważyli. Postanowiłem dowiedzieć o co im chodzi gdyż kłócili się w języku hiszpańskim, którego ledwo rozumiałem.
-Może mi ktoś wyjaśnić o co tu chodzi?-krzyknąłem już lekko pod denerwowany.
Dopiero wtedy zamilkli. Mój ojciec wyglądał na zdziwionego i zaniepokojonego, a moja mama jak zawsze była obojętna.
-O co chodzi?-ponowiłem swoje pytanie.
-Przepraszam synu nie chcieliśmy was obudzić. Zaraz wszystko ci wyjaśnię-powiedział spokojnym, lekko zachrypniętym głosem mój ojciec.
-A więc słucham co masz mi do powiedzenia-ton mojego głosu sprawił że Isabell wtuliła się w moje ramię i pogłaskała mnie po plecach.
-Synu postanowiłem że czas abyś zaczął szkolić się w Nowojorskim Instytucie. Rozmawiałem już na ten temat z mamą Isabell-gdy to powiedział miałem ochotę skakać z radości, zawsze próbowałem go namówić aby pozwolił mi zamieszkać w instytucie ale on nigdy nie chciał się zgodzić.
-Tato mówisz poważnie?-zapytałem nie wierząc w to co usłyszałem.
-Oczywiście że tak. Musisz się spakować, po południu wyjeżdżasz, jeśli chcesz Isabell może pomóc ci w pakowaniu się.
-Dziś? Czemu tak nagle, chcę jechać ale czemu tak szybko?-spytałem zdezorientowany.
-Jonathanie spokojnie twój ojciec już podjął decyzję i zdania nie zmieni-wtrąciła się moja mama obojętnym głosem.
Gdy to powiedziała miałem ochotę krzyczeć, zawsze zachowywała się tak jakby jej na mnie nie zależało. Nie chciałem z nimi dłużej dyskutować. Złapałem moją dziewczynę za rękę i razem poszliśmy w stronę mojego pokoju. Po wejściu do pokoju rzuciłem się na łóżko. Po chwili materac zaczął się uginać, poczułem jak Isabell wtula się we mnie.
-Skarbie nie martw się. Wszystko się ułoży. Wiem, że jego decyzja jest nagła ale on robi to dla twojego dobra-powiedziała spokojnie.
-Chciałbym tylko wiedzieć czemu tak nagle,choć z drugiej strony cieszę się że będę mógł zamieszkać blisko ciebie-gdy to powiedziałem Isabell podniosła się na ręce i mnie pocałowała.
Z każdym pocałunkiem zacząłem sobie zdawać sprawę że teraz każdego dnia będę miał ją plisko siebie. Kiedy oderwaliśmy się od siebie Isabell wstała i stanęła przed moją szafą.
-Chyba powinniśmy zacząć cie pakować-powiedziała rozbawionym głosem.
Po 3 godzinach moje rzeczy były spakowane. Gdy chciałem usiąść na łóżku ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzyłem okazało się że był to mój ojciec. Szedł spokojnie i porozglądał się po pokoju.
-Skoro już wszystko spakowaliście to zejdźcie na dół. Czeka tam na was czarownik który otworzy wam przejście-powiedział po czym wyszedł.
Służące pomogły mi znieść wszystko do salonu gdzie czekał czarownik. Najpierw zostały przeniesione moje rzeczy.
Pożegnałem się z rodzicami, złapałem Isabell za rękę i razem przeszliśmy przez portal.

3 komentarze:

  1. Ciekawi mnie o co się kłócili rodzice Jonathana. Może to dziwne ale to mnie intryguje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
      Nie nastąpi to jednak szybko.

      Usuń
  2. Boszkie to poprostu boszkie te tajnice mnie strasznie ciekawją....
    /Julie

    OdpowiedzUsuń