Clary
Wyszłam z
pokoju i wpadłam na Jace.Podszedł do mnie i pocałował na powitanie.
-Musimy
im powiedzieć-wyszeptał mi do uch.
-Niby
o czym?-zaczęłam się z nim drażnić.
-O
nas-powiedział po czym znowu mnie pocałował.
-Sami
się domyślą-wyszeptałam pomiędzy pocałunkami.
-Chcesz iść na śniadanie?-spytał.
-Nawet o tym nie myśl-rzekłam idąc do jadalni.
-Kobiety-mruknął pod nosem.
-Słyszałam-powiedziałam wchodząc do jadalni.
Kiedy weszłam wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.Isabell uśmiechała się od uch do ucha.Maryse natomiast szeptała coś do Jonathana.
-Powiecie mi o co chodzi?-zapytałam gdy poczułam jak blondyn obejmuje mnie od tyłu.
-Wygrałam-wykrzyczała Izzy.
-Możecie nam to jakoś wyjaśnić?-spytał Jace nadal mnie obejmując.
-Jakby to powiedzieć.Założyliśmy się wczoraj z Isabell-oznajmił Jonathan.
-Czyli wszystko jasne-mruknęłam.
-Niech zgadnę Isabell obstawiała że dziś przyjdziemy na śniadanie jako para-gdy to powiedział Isabell o mało się nie zakrztusiła.Alec i Jonathan patrzyli na nas oszołomieni.Maryse natomiast się uśmiechała.
-Tego się nie spodziewałam-powiedziała Izzy po chwili ciszy.
-Jesteście okropni-oznajmiłam siadając razem z Jace'm.
-Może powiecie jak minął wam wczorajszy wieczór.Wróciliście dość późno-dopytywał się Alec.
-Jesteście nieznośni-odpowiedział mój chłopak.Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak cudownie brzmi to określenie.
-Straciłam ochotę na śniadanie-wyszeptałam Jace'owi do ucha.
On tylko się uśmiechnął.Złapał mnie za rękę i razem wstaliśmy.
-Straciliśmy ochotę na śniadanie pójdziemy na spacer.Wy natomiast się ogarnijcie-powiedział po czym wyszliśmy.
Postanowiliśmy przejść się do parku.Po trzech godzinach wróciliśmy.Zastaliśmy wszystkich w gabinecie Maryse.Gdy weszliśmy zamilkli.Isabell miała łzy w oczach.Pozostali patrzyli na mnie ze smutkiem.
-Co się stało?-spytałam ze łzami w oczach.
-Clary nie wiem jak ci to powiedzieć-zaczęła Maryse.
-Chodzi o twoją matkę-wyszeptał Hodge.
-Co z nią?-spytałam.
-Wasz dom spłonął.Twoja matka zniknęła-gdy to powiedziała nie mogłam powstrzymać płaczu.Poczułam jak Jace mnie przytula.
-Zaraz powiedziałaś że dom spłonął?-moje pytanie zszokowało wszystkich.
-Tak powiedziałam a czemu o to pytasz?-zapytała Maryse.
-To niemożliwe-wstałam i podeszłam do ściany.
Wyciągnęłam stelę nie zwracając uwagi na nikogo zaczęłam rysować runę portalu.Wszyscy spojrzeli na mnie z nie do wierzeniem.
-Idziecie ze mną?-spytałam.
Po czym wszyscy razem weszliśmy do portalu.
Przepraszam że rozdział taki krótki miałam mało czasu na napisanie dłuższego.Następny postaram się napisać dłuższy.
Supiii rozdział, czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńKońcówka jest ,ega intrygująca. Jocklin nie migała tak po prostu zginać. To nie ,kęs i mi sie w głowie. Coś tu bardo śmierdzi 😉
OdpowiedzUsuńTylko że to nie Jocelyn tylko Elizabeth
UsuńOby jej matka żyła...:(
OdpowiedzUsuń/Julie