playlista

sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 20

Clary
Siedziałam zdenerwowana w bibliotece razem w pozostałymi. Byłam zdenerwowana i wściekła. Czekaliśmy na Uriela. Dowiem się prawdy jeszcze dziś i użyję wszelkich środków aby tego dokonać. To zaszło zdecydowanie za daleko. Nagle zaczął pojawiać się portal z którego wyszedł Uriel.
-No nareszcie. Tym razem nie wymigasz się od odpowiedzi-warknęłam wstając.
Czułam się naprawdę dziwnie. To wszystko przez te znaki. Kiedy Uriel je zobaczył od razu do mnie podszedł i zaczął je oglądać.
-Skąd to masz?-spytał wyraźnie zmartwiony.
-A jak myślisz? Może masz mi coś do powiedzenia?-oburzyłam się.
-Clary uspokój się-wyszeptał tuż przy moim uchu Jace. Wtuliłam się w niego.
-A więc słucham co masz mi do powiedzenia? Powiesz mi w końcu o co chodzi?-spytałam stając na przeciwko niego.
-Może zacznijmy od tych znaków. Wiesz co znaczą?-spytał. 
 -Liczyłam na to, że ty mi powiesz-prychnęłam.
-Takie same znaki jak ty posiadał Lucyfer. Oznaczały one nieprzerywalną więź ze światem ludzi. Otrzymał je ponieważ był najbardziej ludzki z nasz wszystkich. Odczuwał wszystko dwa razy mocniej. Te znaki nie tylko były symbolem ale także pewnego rodzaju osłoną ale także przekleństwem. Kiedy Lucyfer je otrzymał, przestaliśmy mieć nad nim jaką kol wiek kontrolę. Stał się kowalem własnego losu. Zaczął myśleć bardziej ludzko. Przejmował się problemami, starał się ingerować w życie nas wszystkich. Miał wiele zastrzeżeń co do naszego postępowania. Po przysiąg, że jego potomek będzie tak samo wyjątkowy. Mówił, że tylko ten kto jest tego naprawdę godzien będzie w stanie naprawić anielską rasę-oznajmił.
-Czego chce tak naprawdę Lucyfer?-zapytał Alec.
-Chce odzyskać Katherine, swoją ukochaną. Kiedy rada uwięziła jej duszę Lucyfer za wszelką cenę chciał ją uwolnić, jednak bezskutecznie. Wszyscy członkowie rady byli zbyt silni dla Lucyfera. Jednak nigdy się nie poddał.
-Czyli gdyby Lucyfer ją odzyskał to znowu stałby się aniołem?-spytała Isabell. 
Spojrzałam na Uriela. Jego mina mówiła sama za siebie. 
-Jak można być takim egoistą?! Uriel! Najpierw go więzicie i macie pretensje a potem wściekacie się, że stał się upadłym a tu nagle okazuje się, że to wszystko wasz wina. Założę się, że mieliście wiele możliwości do uratowania go i nic z tym nie zrobiliście?! Czy wam do reszty odbiło?-krzyknęłam wściekła.  
-Nie miałem na to żadnego wpływu. Rada...-zaczął ale mu przerwałam. 
-Nie miałeś wpływu? Jesteś aniołem czy kompletnym idiotą?! Nic nie zrobiłeś bo tak ci było wygodniej! Jesteś taki sam jak rada. Pomyśleć, że ci ufałam. Wynoś się z stąd. Nie potrzebujemy twojej pomocy-wysyczałam.
Spojrzał na mnie ze smutkiem. Po chwili jednak otworzył sobie portal. Czułam jak nogi się pode mną uginają. 


Upadłam na podłogę i zaczęłam szlochać. Po chwili poczułam jak ktoś mnie przytula. Od razu poznałam, że to Jace. Wtuliłam się w niego i zacisnęłam dłoń na jego koszulce. Nigdy nie pomyślałabym, że tak bardzo pomylę się co do Uriela. Zawsze stawał po mojej stronie, pomagał mi. Był dla mnie jak drugi ojciec. A teraz okazuje się, że zataił tak ważną sprawę. Zawsze zastanawiałam się dlaczego taka jestem? Dlaczego mam te przeklętą moc. Gdyby nie oni pewnie miałabym teraz normalne życie. Tata od początku miałby szczęśliwe życie u boku mamy. Świat byłby wolny. Czułam jak łzy spływają po moich policzkach. Jace starał się mnie uspokoić. Niewiele jednak to pomogło. Czułam się oszukana. Nagle poczułam jak Jace bierze mnie na ręce. Niósł mnie delikatnie w stronę naszej sypialni. Kiedy znaleźliśmy się w pokoju położył mnie na łóżku.
-Nieźle mu dogadałaś-wyszeptał na co lekko się uśmiechnęłam.
-Szkoda tylko, że mu nie przywaliłam-mruknęłam.
-Wiem, że ci ciężko. Od początku było widać, że jest dla ciebie wielkim wsparciem. Sam nie przypuszczałbym, że może się tak zachować.Nieważne co się stanie zawsze będę przy tobie. Następnym razem jak zrobi coś przeciwko tobie sam się z nim policzę. Pożałuje, że kiedykolwiek cokolwiek przed tobą zataił.
  
Nathaniel 
Leżałem z Julie w jej pokoju. Była przytulona do mnie. Nie odzywaliśmy się do siebie. Nadal byliśmy w szoku po tym co się stało. Clary chyba pierwszy raz w życiu była tak wściekła. Było mi jej żal. Zawsze kiedy stara się żyć normalnie coś nagle się psuje.
-Musimy coś zrobić-oznajmiła Julie podnosząc się.
-Ale co?
-Ona się załamie jak tak dalej będzie. Gdyby nie Jace nie wiadomo co mogło by się stać. Ktoś to robi celowo i my dowiemy się o co w tym wszystkim chodzi-rzekła wstając.
-A wiec co robimy?-spytałem.
-Idź się przebrać. Weź broń i zaczekaj na mnie przed instytutem.
Posłusznie wyszedłem z jej pokoju i skierowałem się do swojego. Założyłem zbroję i wziąłem dość dużo broni. Nie wiedziałem dokąd idziemy ale znając Julie nie będzie to miłą wyprawa. Szybko wyszedłem przed instytut. Po piętnastu minutach przyszła.
-Mogę wiedzieć dokąd idziemy?
-Waszyngton. A dokładniej do największej biblioteki na świecie. Tylko będziemy się musieli włamać-mruknęła.
-Oszalałaś? Czego my tam niby będziemy szukać? 
-Jak to czego? No chyba oczywiste, że książki. Nie wiem czy wiesz ale tak biblioteka nie jest tylko dla Przyziemnych. Znajduje się tam wiele cennych ksiąg o aniołach, demonach, nocnych łowcach. Jeśli tam nic nie znajdziemy to będziemy mieć poważne problemy-oznajmiła.
Podeszła do mnie i złapała za rękę. Zamknęła oczy i po chwili poczułem coś dziwnego. Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że już nie stoimy przed instytutem.
-Pierścień?-spytałem.
-No jasne. Takie przenoszenie się jest lepsze.
Spojrzałem na ogromny budynek. Musieliśmy być bardzo ostrożni. Po kilku minutach udało nam się dostać do środka. Wszędzie znajdowało się wielu ochroniarzy. Nie martwił bym się gdyby byli zwykłymi ludźmi. Tu aż roiło się od wilkołaków. W końcu dotarliśmy do najbardziej interesującej nas części.
-Musimy znaleźć coś o anielskiej historii i może coś o demonach-wyszeptała Julie.
Zaczęliśmy przeszukiwać każdy regał. Po godzinie natrafiłem na dziwną książkę. Na jej okładce znajdował się jakby cień Clary i niezrozumiałe dla mnie słowa.
-Julie spójrz.
Szybko do mnie podeszła i przyjrzała się książce. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Pusta okładka?-spytała.
-Nie widzisz tego?
Przyjrzałem się książce. Naprawdę widziałem cień Clary. Przecież sobie tego nie wymyśliłem. A może to przez to, że kiedyś byliśmy parabatai.
-Trzeba to sprawdzić. Ja to widzę a ty nie. Powinniśmy wracać-wyszeptałem.