-Lepiej żeby nie-rzekłem.
Wstałem i wyszedłem z kuchni. Postanowiłem iść potrenować.
Clary
Wylądowałam przy jednej z bram. Byłam w niebie. Przemieniłam się w swoją prawdziwą anielską ostać. Moje włosy unosiły się i połyskiwały złotym światłem. Miałam na sobie długą kryształową suknie bez ramiączek. Na głowie jak zawsze miałam tiarę. Moje skrzydła prezentowały się zupełnie inaczej niż zwykle. Wolnym krokiem udałam się w kierunku głównej sali narad. Miałam wysoko uniesioną głowę. Każdy anioł którego mijałam patrzył na mnie ze strachem. Zapewne dowiedzieli się o tym, że poznałam prawdę. Dosłownie wtargnęłam do sali wywarzając przy tym drzwi. Nie obchodziło mnie co sobie pomyślą. Pora abym to ja przejęła inicjatywę. Pierwsze co zobaczyłam to zdziwienie na ich twarzach. Pewnym krokiem zmierzyłam w ich kierunku. Machnęłam tylko ręką i na wprost nich pojawił się kryształowy tron na którym usiadłam.
-Macie mi coś do powiedzenia?-spytałam tak szorstko jak tylko potrafiłam.
-Nie wolno ci tak po prostu tu wtargnąć-krzyknął Gabriel.
-A wam nie wolno kłamać ani ukrywać prawdy. Jesteśmy kwita. Nadal nie odpowiedzieliście na moje pytanie-warknęłam.
-Nie mamy ci nic do powiedzenia-oznajmił Michał.
-W takim razie daję wam czas do pełni księżyca. Jeśli do tego czasu nie powiecie czegoś co mnie usatysfakcjonuje dołączę do szeregów Lucyfera-powiedziałam pewnie.
Uśmiechnęłam się zadziornie i wstałam. Otworzyłam portal i szybko w niego weszłam. Kiedy znalazłam się przed instytutem odetchnęłam z ulgą. Było już ciemno. Nie miałam pojęcia która jest godzina. Weszłam do instytutu i od razu skierowałam się do sypialni. Kiedy weszłam zobaczyłam leżącego na łóżku Jace'a. Kiedy mnie zobaczył od razu wstał i podszedł do mnie. Przytuliłam go.
-Gdzie byłaś? Martwiłem się.
-Zaraz wszystko ci opowiem-mruknęłam.
Odsunęłam się od niego i poszłam do łazienki. Nalałam sobie wody do wanny. Kiedy już to zrobiłam wszedł mój ukochany. Uśmiechnął się zadziornie i usiadł na skraju wanny. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do wanny. Cały czas mi się przyglądał.
Opowiedziałam mu wszystko co się dzisiaj wydarzyło. Nie pominęłam żadnego szczegółu. Dolałam sobie ciepłej wody i spojrzałam na niego. Po jego minie widziałam, że się nad tym wszystkim zastanawia.
-Nie wiem co powiedzieć. Naprawdę chcesz dołączyć do Lucyfera?
-W anielskim świecie inaczej się postrzega pełnie księżyca. Uznaje się tylko cztery. Do najbliższej zostały jakieś trzy miesiące-oznajmiłam.
-Wiec dałaś im trzy miesiące na udzielenie odpowiedzi?-spytał.
-Nie w tym rzecz. Wiem już bardzo dużo. Muszę teraz tylko znaleźć duszę Katherine. Z obawy, że mogę ją znaleźć pewnie będą chcieli zmienić miejsce jej uwiezienia. A kiedy to zrobią z pewnością będę to wiedziała.
-Jeśli dobrze zrozumiałem. Postanowiłaś ich wystraszyć aby ułatwić ci jej uwolnienie.
-Dokładnie-mruknęłam.
Nie mogłam się powstrzymać. Złapałam go za rękę i z całej siły przyciągnęłam go do siebie. Co sprawiło, że wpadł do wody. Był cały w pianie.
-Musiałaś?-spytał z udawaną urazą.
-Yhym.
Zrobił urażoną minę. Pocałowałam do delikatnie. Jednak nie trwało to długo gdyż szybko pogłębił pocałunek. Jego dłonie błądziły po moim ciele.
-Jestem głodna. Chcę już wyjść-mruknęłam odrywając się od niego.
Prychnął niezadowolony. Kiedy wyszedł wytarłam się puchatym ręcznikiem. Założyłam czystą białą bieliznę i białą koszulkę Jace'a. Kiedy wyszłam z łazienki Jace siedział przebrany. Wyszliśmy z naszej sypialni i skierowaliśmy się do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki. Jace w tym czasie robił nam herbatę.
-Skoro i tak sprzeciwiasz się aniołom to może moglibyśmy przyśpieszyć nasz ślub?-spytał siadając obok mnie.
-Chciałbyś?
-Oczywiście. Marzę tylko o tym. Oczywiście jeśli nie chcesz to mogę jeszcze poczekać-oznajmił.
-Właściwie z Isabell mamy już wszystko przygotowane więc nie widzę żadnego problemu aby go przyśpieszyć.
-To wspaniale. Tylko kiedy to zaplanowałyście?-zapytał.
-Wtedy kiedy całą noc piekłyśmy. Musiałyśmy dużo czasu na rozmowę. Wybrałyśmy miejsce, wystrój, suknie dla druhen, jedzenie, garnitur dla ciebie, moją suknie. Jestem aniołem więc wszystko mogę załatwić w kilka sekund-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Jesteś niemożliwa. O czym jeszcze rozmawiałyście?
-O wszystkim.
Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Kiedy wypiłam herbatę wróciliśmy do sypialni. Położyłam się i wtuliłam w tors mojego ukochanego.
-Mogę o coś zapytać?-spytał po chwili.
-Oczywiście, że tak-rzekłam.
-Sypiamy ze sobą od dawna i to bez zabezpieczenia. Dlaczego nie zaszłaś jeszcze w ciąże? Nie możesz mieć dzieci?
To dwa pytani z szokowały mnie. Przypomniałam sobie słowa które kiedyś powiedział. Nie sądziłam, że tak bardzo może mu zależeć.
-W pewnym sensie to prawda. Tak jak w dwunaste urodziny Nefilim dostają pierwsze runy tak na dostałam...nie wiem jak to nazwać. To pewnego rodzaju blokada przez którą nie mogę zajść w ciąże. Zniknie dwa miesiące po naszym ślubie. Dopiero wtedy będę mogła zajść w ciąże. Skąd to pytanie?
-Wiem, że to może się wydawać dziwne ale jestem trochę zazdrosny kiedy widzę Jonathana. Ma żonę i dzieci. Po prostu kiedy widzę tą jego nadopiekuńczość i ojcowską miłość to...też bym tak chciał. Być odpowiedzialny za rodzinę. Naszą, moją rodzinę. A kiedy widzę jak trzymasz Rose albo Lucasa to zastanawiam się jakbyś wyglądał trzymając nasze dziecko. Wiem, że to głupie po jesteśmy jeszcze młodzi, i że may przed sobą wieczność-powiedział cały czas patrząc w sufit.
Podniosłam się i spojrzałam na jego twarz. Zaczęłam delikatnie gładzić go po policzku. Jestem pewna, że nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ważne są dla mnie jego słowa. Uśmiechnęłam się.
-Nawet nie wiesz ile te słowa dla mnie znaczą. Nigdy nie sądziłam, że spotka mnie tak wielkie szczęście. Wiem, że niektóre sprawy są dla ciebie niezrozumiałe i nie próbuj nawet zaprzeczać. Zdaję sobie sprawę, że chciałbyś zostać ojcem ale jak na razie to nie jest dobry pomysł. Chciałabym zostać matką ale teraz kiedy ta cała sprawa się komplikuje to zły pomysł. Bardzo możliwe, że dojdzie to wojny ani Lilith, ani Lucyfer nie odpuszczą. A jak się jeszcze w to wmiesza rada i Jocelyn to już w ogóle będzie problem. Chciałabym aby nasze dziecko nie musiało wychowywać się w takim otoczeniu. Wolałabym najpierw poradzić sobie z radą a potem urodzić ci dziecko-oznajmiłam patrząc w jego oczy.
-Masz rację. W takim razie od jutra zaczynamy poszukiwania Jocelyn i ukochanej Lucyfera. Im szybciej sobie z tym poradzimy tym lepiej. Ja zabiję Ryana i Belle a ty zabijesz Lilith i Jocelyn. Uwolnisz Katherine i obalisz radę. Potem weźmiemy ślub, wyjedziemy na miesiąc miodowy. Potem zajdziesz w ciążę. My będziemy szczęśliwy, aniołami będzie rządził ktoś mądry i świat będzie wolny. Plan jest prosty.
Zaśmiałam się na jego słowa. Usiadłam na nim okratkiem i namiętnie pocałowałam. Jednak nie trwało to długo gdyż Jace miał jeszcze coś do powiedzenia.
-Jeszcze jedno pytanie. Mówiłaś kiedyś, że po ślubie stanę się aniołem. Czy to znaczy, że będziemy musieli mieszkać w niebie? No i co z pozostałymi? Tylko tak szczerze-oznajmił.
-Nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zależy od tego jak to się otoczy. Bo widzisz w niebie z tego co się orientuję zdania są podzielone. Jeśli rada nie zmądrzeje może dojść do wojny domowej. Jednak jakby tak na to spojrzeć z innej perspektywy to nadal jestem dla nich pewnym zagrożeniem. Teoretycznie mogłabym zażądać dla nich miejsca w niebie. Jednakże nie jestem pewna czy byli by aniołami. A co do naszego mieszkania w niebie to dopiero po śmierci. Albo za jakieś pięćset lat. Nie znoszę tam przebywać.
-Choć już spać. Jest już późno-oznajmił.
Położyłam się i wsłuchiwałam w bicie jego serca po chwili zasnęłam.
Przepraszam, ze tak długo nie było rozdziału. Musiałam go pisać drugi raz ponieważ ten pierwszy mimo zapisania się nie zapisał.
Rozdział jest 3 razy dłuższy od każdego wcześniejszego rozdziału. Mam nadzieję, że ta długość jest zadowalająca.
Namęczyłam się nad tym i mam nadzieję, że się opłacało.
Czytasz komentuj ;)