playlista

sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 5

Jace 
    Po dwu godzinnym treningu poszedłem wziąć prysznic.Cały czas miałem w głowie słowa Nathaniela i Clary.Nie sądziłem że będę musiał zasłużyć sobie na ślub.Jednak to wydaje się...stosowne w końcu jest aniołem.
    Prysznic dobrze mi zrobił, mogłem się trochę odprężyć.Przebrałem się i spojrzałem na zegarek.Była prawie dwudziesta.Nie miałem ochoty na kolację więc postanowiłem iść do Clary.Wyszedłem z pokoju i wszedłem do jej.Na szczęście miałem blisko bo miała pokój na przeciwko mojego.W jej pokoju było porozrzucane pełno rzeczy, co mnie bardzo zdziwiło.Na podłodze leżały książki, kartki, kredki, ołówki, buty i pełno ubrań.Pokój wyglądał jakby przeszło przez nie tornado.Zacząłem się martwić nie rozumiejąc co tu się mogło stać.Drzwi do łazienki były uchylone.Bez większego zastanowienia wszedłem do łazienki.Stała przed lustrem.Miała na sobie tylko czerwoną, koronkową bieliznę.Od razu się uśmiechnąłem.Widocznie mnie nie zauważyła.Była zajęta rozczesywaniem jeszcze mokrych włosów.Podszedłem do niej szybko i przytuliłem się do jej pleców.Uśmiechnęła się, nie była zbytnio zaskoczona.
  -Pięknie wyglądasz-wyszeptałem tuż przy jej szyi.
  -Mam na sobie tylko bieliznę-rzekła z uśmiechem.Oplotłem ręce w okół jej tali.
  -Jeszcze-oznajmiłem lekko przygryzając jej ucho.Usłyszałem jej cichy jęk co mnie tylko podnieciło.
  -Zboczeniec-wybełkotała z szerokim uśmiechem.
  -Za to twój.A tak odbiegając od tego wspaniałego tematu...Co się stało z twoim pokojem wygląda jakby przeszło przez nie tornado?
  -Szukałam czegoś-wiele mi to nie wyjaśniło.
  -Mogę wiedzieć czego?
  -Hmmm...może ci powiem a może nie-zaczęła się te mną droczyć.
  Obróciłem ją tak że stała twarzą do mnie.Chwyciłem ją za uda i podniosłem.Zaczęła się śmiać i cicho piszczeć.Wyglądała jak małe dziecko.Próbowała się wyrwać ale jej na to nie pozwoliłem.Jeszcze mocniej ją złapałem i wyniosłem z łazienki.Cały czas się śmiała.Rzuciłem ją na łóżko.Odbiła się od niego kilka razy cały czas się śmiejąc.Stałem przy łóżku patrząc na jej dziecinne zachowanie.W końcu nasze spojrzenia się spotkały,Dostrzegłem w jej oczach iskierki radości.
  -Skoro tak już stoisz to może podałbyś mi halkę nocną.Muszę w czymś spać-rzekła robiąc minę szczeniaczka.No i jak się tu nie oprzeć tym oczom?
  Przewróciłem tylko oczami.Zacząłem rozglądać się po pokoju w końcu dostrzegłem leżącą na ziemi białą halkę.Podniosłem ją i rzuciłem.Clary jej nie złapała przez co ze śmiechem spadła z łóżka.Podszedłem do niej i pomogłem wstać.
  -Co się z tobą dzieje?-spytałem.
  -Nic.Musisz się przyzwyczajać-rzekła zakładając halkę.
  Wyglądała przeuroczo.Zacząłem zbierać rzeczy z podłogi.Katem oka zauważyłem że kładzie się na łóżku.
  -Może byś mi pomogła?
  Machnęła ręką, wszystkie rzeczy zaczęły się unosić i wracać na właściwe miejsce.Po chwili wszystko było już na miejscu.
  -Teraz lepiej?-spytała.
  Podszedłem do łóżka.Złapała mnie za rękę i przyciągnęła do siebie.Zawisłem nad nią i pocałowałem.Moje dłonie od razu zaczęły błądzić po jej udzie.Wplotła ręce w moje włosy.Wsunąłem rękę pod jej halkę.Jęknęła cicho i oderwała się ode mnie przerywając pocałunek.Ciężko oddychała.Nasze nosy się stykały, patrzyłem w jej cudowne oczy.Usiadłem wygodnie i posadziłem ją tak że siedziała na mnie okratkiem.
  -Ciągle mnie czymś zaskakujesz-wyszeptałem stykając nasze czoła.
  -Wiem-powiedziała cicho.
  -Jak to właściwie będzie wyglądać?-spytałem.
  -Ta sprawa ze ślubem?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
  -Tak.
  -Nie wiem jak to dokładnie będzie.Jestem najmłodszym aniołem i nie wszystko wiem.Jednego jestem pewna, będą chcieli cie sprawdzić.Od tej sytuacji z Lucyferem anioły stały się ostrożniejsze.Wolą uważać i mieć jeszcze większa kontrolę nad tym co się dzieje-wyjaśniła.
  -Jak długo to może potrwać?
  -To zależy.Kilka miesięcy chyba że przekonają się do ciebie wcześniej-powiedziała i dała mi szybkiego całusa.
  -A kiedy zgodzą się na ślub to potem będziemy już zawsze razem?-na moje pytanie uśmiechnęła się.
  -Jeśli tylko będziesz chciał.
  Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.Przekręciłem nas tak że leżała pode mną.Nasz pocałunek był pełen namiętności, miłości i pożądania.Wsunąłem rękę pod jej halkę, zahaczając przy tym o materiał jej majtek.Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.Z wielką nie chęcią odsunąłem się od niej.
  -Zabiję tego który śmie nam przerywać-prychnąłem.Usłyszałem jej cichy chichot.
  Wstałem i otworzyłem drzwi.Zobaczyłem stojącą Isabell.
  -Skoro nam przerywasz to musisz mieć naprawdę ważny powód-widziałem że lekko się speszyła.
  -Potrzebuję Clary na minutkę-oznajmiła.
  -Wybacz teraz jest zajęta-rzekłem z zadziornym uśmieszkiem.
  -Daj spokój niedługo wrócę-powiedziała moja narzeczona, dała mi szybkiego buziaka, po czym wyszła.


Clary 
  Szłyśmy z Isabell w ciszy.Doszłyśmy w końcu do biblioteki.Nikogo tam nie było.Usiadłyśmy na kanapie.
  -Coś się stało?-spytałam zmartwiona.
  -Mam dwie sprawy.Pierwsza to jest taka że potrzebuję pomocy...Martwię się o dzieci...Mogłabyś mnie zbadać?-spytała.
  -Jasne ale co się dzieje?
  -Nie wiem.Nie chciałam martwić Magnusa bo jest jużźno.Poczułam jakieś dziwne ukłucie w brzuchu i przez chwilę miałam wrażenie jakby coś rozrywało mnie od środka-powiedziała ze łzami w oczach.
  -Mówiłaś o tym Jonathanowi?
  -Nie, nie chciałam go martwić-wyszeptała.
  -Zaraz sprawdzę czy wszystko jest okej ale nie tutaj choć do sali chorych-wstałyśmy z kanapy i skierowałyśmy się w stronę skrzydła szpitalnego.Kiedy weszłyśmy Izzy położyła się na jednym z łóżek.
  -Spokojnie wszystko będzie dobrze-próbowałam ją pocieszyć.
  -Ufam ci-wyszeptała.
  Położyłam rękę na jej brzuchu.Musiałam się skupić aby nie zrobić jej krzywdy.Starałam się aby moja moc nie wymknęła się z pod kontroli.Po chwili poczułam kopnięcie.Najpierw jedno a potem drugie.Spojrzałam na Isabell wiedziałam że ona tez to poczuła.
  -Wszystko dobrze?-spytała.
  -Dzieci mają mało miejsca przez to że ciąża postępuje troszeczkę szybciej niż normalnie.Nie masz się czym martwić-na moje słowa ucieszyła się.
  -Dzięki.Chyba robię się przewrażliwiona-rzekła z uśmiechem.
  -To to normalne.A ta druga sprawa?-spytałam.
  -Podsłuchałam rozmowę mamy.Twoi rodzice i rodzice Jace'a mają być na twojej imprezie urodzinowej.Będziecie im mogli powiedzieć o zaręczynach.No i musisz wygląd zachwycająco co znaczy że idziemy na zakupy-oznajmiła z uśmiechem.
  -Zgoda.A teraz choć powinnaś odpoczywać.
  Wyszłyśmy z sali po poszłyśmy z swoich pokoi.Wchodząc do pokoju zobaczyłam leżącego na łóżku Jace'a. Położyłam się obok niego.
  -Miała być minuta-rzekł z uśmiechem.
  -Och...daj spokój-siadłam na nim okratkiem i pocałowałam.
  Nasz pocałunek trwał dość długo.Kiedy oderwaliśmy się od siebie, Jace przykryła nas kołdrą.Wtuliłam się w niego i zasnęłam.
              



Mało wyświetleń i komentarzy a więc pora na mały szantażyk.
Kolejny rozdział dodam dopiero wtedy kiedy pot tym postem pojawi się co najmniej 15 komentarzy.
Wiem, wiem jestem nieznośna ;)