playlista

niedziela, 12 lutego 2017

Epilog

Clary 
Minęło kilka dni. Przenieśliśmy się do Idisu. Coraz bardziej odczuwam zbliżającą się wojnę. Obawiam się tego co może się wydarzyć. Jestem pewna, że to wydarz się właśnie dzisiaj. Broń zrobiona przez Dorothy na szczęście dotarła. Wszyscy byli nią zachwyceni.
Poczam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Wiedziałam, że to Jace. Oparłam głowę o jego ramie. Dzisiejszego dnia wszystko zakończy. Przynajmniej mam taką nadzieję. 
-Powinnaś do nich iść. Robią listę kto kogo zabija-mruknął i pocałował moją skroń.
-Naprawdę?
-Mhm... Nathaniel Bellę, twój ojciec Jocelyn... -nie dałam mu dokończyć.
-A ty kogo?
-Ryana. Nie przepadam za tym gościem.
Obróciłam się w jego stronę. Był ubrany w strój bojowy. Dotknęłam dłonią jego policzka. Jeśli będzie trzeba zrobię wszystko, aby byli bezpieczni.
-Kocham cie-powiedziałam.
-Ja też cie kocham, moja anielico.
Pocałowałam go delikatnie, a za razem namiętnie. Nie minęło kilka sekund kiedy ziemia się zatrzęsła. Spojrzałam na niego i razem wybiegliśmy z posiadłości. Na ulicach znajdowali się już nocni łowcy. Wszyscy stali i patrzyli na dwa ogromne portale na niebie. Przez jeden z nich wychodziły anioły, a prze drugi demony
Dlaczego to zawsze świat ludzi musi być ich polem walki. 
Pocałowałam Jace'a ostatni raz. Przelałam w niego wszystkie moje uczucia do niego. Ze łzami w oczach uwolniłam swoje skrzydła i poleciałam w stronę aniołów. Kiedy stanęłam obok Uriela, miałam ochotę na niego nakrzyczeć. Jednak kiedy zobaczyłam łzy w jego oczach, coś we mnie pękło.
-Lucyfer kazał mi się nie odzywać. Nie chciał, abym podzielił jego los. To dlatego to ja cie uczyłem. Prosił mnie o to-oznajmił.  
-Wiesz gdzie jest ukryta?-spytałam.
Nie liczyłam za bardzo że mi odpowie, ale zawsze warto spróbować.
-W jeziorze. Tak jak w twojej wizji-uśmiechnął się lekko.
Zanim się obejrzałam demony ruszyły do walki. 
Zobaczyłam jak Lucyfer rozkłada swoje skrzydła i zeskakuje z demona, na którym siedział. 
Wszystko działo się bardzo szybko. Z jednej strony Lucyfer, a z drugiej Jocelyn. Próbowałam przedostać się do jeziora, ale demony mi to uniemożliwiały. Wyciągnęłam stele i narysowałam runę, która szybko zniszczyła kilkadziesiąt demonów przede mną. Kontem oka zobaczyłam lecącego Michała. Ruszyłam w jego kierunku. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić zostałam powalona. Uderzyłam plecami o ziemię. Zobaczyłam czarne sople, lecące w moim kierunku. W ostatniej chwili udało mi się zrobić unik. Sprawcą okazała się Lilith.
-Nie odbierzesz mi go!-krzyknęła.
 Wyciągnęłam swój miecz i ruszyłam do walki. Po kilu chwilach zobaczyłam jak Jonathan rzuca się na nią.
-Idź ja się nią zajmę-mruknął.
Jak najszybciej pobiegłam w stronę jeziora. Robiło się coraz ciemniej. Kiedy tam dotarłam, poczułam jak moje serce pęka. Uriel, moja mama, rodzice Jace'a i Isabell. Ich krew wieszała się z wodą i piaskiem. Michał walczył z Lucyferem, a jego sprzymierzeńcy z moją rodziną. Po chwili usłyszałam krzyk. To był Jonathan. Lilith machała jego martwym ciałem. Ruszyłam w kierunku Lucyfera. Nie ważne kim był. Zapłaci za ich śmierć! Wyciągnęłam jeden ze sztyletów i rzuciłam w niego. Zraniłam jego skrzydło. Powalił Michała i rzucił się w moim kierunku. Odpieranie jego ataków, było trudniejsze niż sądziłam. Na dodatek jego miecz pozbawiał mnie sił. 



Jace
Pokonałem go. Pokonałem Ryana. Nie zaprzeczę, że jego śmierć mnie ucieszyła. Chciałem jednak jak najszybciej znaleźć Clary. Musiałem mieć pewność, że nic jej nie jest.
Po kilkudziesięciu minutach udało mi się dostać nad jezioro. Widok jaki zobaczyłem był przerażający. Martwe ciała moich bliskich, poraniony Michał z odciętymi skrzydłami. Wzrokiem szukałem Clary. Po chwili ją dostrzegłem, walczyła z Lucyferem. Po jej pięknym ciele spływała szkarłatna krew. Była wykończona, widziałem to na jej twarzy. Chciałem jej jakoś pomóc tylko nie wiedziałem jak. Po chwili Lucyfer upadł niedaleko mnie. Uśmiechnął się cwaniacko na mój widok. Zanim się obejrzałem płonący, miecz leciał w moja stronę. Próbowałem się ruszyć, ale jakaś siła nie pozwalała mi się ruszyć. Wiedziałem, że to mój koniec. Zamknąłem oczy czekając na śmierć. Przed moimi oczami pojawiły się wszystkie wspomnienia z moją ukochaną Clary. Nagle poczułem drobne dłonie na moich ramionach. Otworzyłem oczy i zobaczyłem mojego aniołka, przebitego na wylot mieczem. 
Upadła prosto w moje ramiona. 
-Kocham cie, najbardziej na świecie-wyszeptała ostatkami siły.
Nie! Tylko nie ona! Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Przytuliłem jej drobne ciało do swojej piersi. To nie może się tak skończyć. Miała zostać moją żoną! Miała żyć!
Nie mogę jej znowu stracić.
Ziemia zaczęła drżeć. Z nieba zaczął padać deszcz. Ciało mojego aniołka zaczęło się unosić. Promienie białego światła rozbłysły na wszystkie możliwe strony. Poczułem jak wszystkie moje rany się goją. 
Nagły błysk światła mnie oślepił. Zasłoniłem oczy ręką, ale to nic nie pomogło. Spojrzałem na Clary. Wyglądała dziwnie. Kryształowa skóra, złote oczy pozbawione tęczówek i źrenic, biało-złote włos. Miała na sobie ogromny diadem, a jej drobne ciało oplatały jasne promienie oraz złoty ogień. Złote skrzydła były dwa razy większe i bardziej majestatyczne. Wyglądała trochę jak duch, tak jakby nie miała ciała. Machnęła ręką i wszystko się zatrzęsło. Woda jeziora uniosła się, a więzienie Katheriny zostało zniszczone. Wszyscy, którzy zginęli, wstali i spojrzeli z uśmiechem na Clary. Lucyfer upadł na ziemię, jego ciało zabłysło. Czarne skrzydła przybrały barwę złota. Włosy zmieniły kolor na platynę, a rysy twarzy stały się delikatniejsze. Oba portale zostały zamknięte, zabierając ze sobą anioły i demony. Wszystko zniknęło, tak jakby żadna wojna nie miała miejsca. 
Nie rozumiałem tylko, dlaczego Clary się nie przemieniła. Spojrzałem niezrozumiale na pozostałych. Podszedłem niepewnie do brzegu. Moja ukochana podleciała do mnie. Dopiero wtedy zobaczyłem na jej policzkach łzy.
-Kochanie... -zacząłem ale mi przerwała.
-Nie mogę tu zostać. Moje ciało, przepadło-wyszeptała.
Nie to nie możliwe! Chciałem ją dotknąć. Jednak kiedy to zrobiłem moja ręka przeszła przez nią.
-Coś wymyślimy-po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Chcę, abyś znalazł sobie kogoś. Zakochał się i miał rodzinę, żebyś był szczęśliwy. 
-Chcę być szczęśliwy z tobą-powiedziałem pewnie.
Położyła dłoń na moim policzku. Ledwo poczułem jej dotyk.
-Nie wiem czy to będzie możliwe.
Pocałowała mnie. Prawie tego nie poczułem.
-Kocham cie-wyszeptała.
Nagle zaczęła znikać. Po chwili już jej nie było. Upadłem na kolana. 
Właśnie może życie dobiegło końca.




Koniec księgi II 
 
Na początku miało być szczęśliwe zakończenie, ale dziś moja wena postanowiła zadziałać nie w tym kierunku co trzeba.
Nie wiem czy powstanie 3 cześć. Na razie nie mam weny chociaż jakiś tam pomysł jest. Jeśli powstanie to będzie krótka.

Zapraszam na moją nową historię o DA.