playlista

czwartek, 15 czerwca 2017

Rozdział 4

Clary
Byłam jak sparaliżowana. Patrzyłam na Michała nie wiedząc co zrobić ani jak zareagować. Niepewnie spojrzałam na Alojzego. Dwaj strażnicy trzymali go mocno, aby się nie wyszarpał.
- Zawiodłaś mnie Clarisso - oznajmił wściekły.
Wyszłam z wody i spojrzałam na niego. Jego wzrok natrafił na mój naszyjnik. Przyglądał mu się zszokowany. Nic sobie jednak z tego nie zrobiłam. Podeszłam do Alojzego i powaliłam na ziemię strażników. To było naz zwyczaj łatwe. Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam.
- Odzyskuję siły! - krzyknęłam szczęśliwa, wzbijając się w powietrze.
Wyciągnęłam niepewnie dłoń do przodu. Pisnęłam radośnie kiedy na mojej dłoni pojawił się piękny ognisty kształt.
Wylądowałam na ziemi i od razu przytuliłam Alojzego.
- To mija! - nie mogłam powstrzymać łez szczęścia.
- Clarisso...
Puściłam platynowłosego i pobiegłam w kierunku wrót. Musze znaleźć Lucyfera.


Isabell
Siedziałam w kuchni, przypatrując się gotującemu Alecowi. Na szczęście moje dzieci jeszcze śpią. Jonathan siedział obok mnie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Jace. Moja budzi prawie dotykała podłogi. Wyglądał normalnie! Był ubrany w czystą czarną koszulę i ciemne jeansy. Jego włosy ułożone były w artystycznym nieładzie, a na twarzy nie było zmęczenia. By wypoczęty i uśmiechnięty.
- Cześć wszystkim - oznajmił spokojnie, nalewając kawy do kubka.
Nie wiedziałam co powiedzieć. To sen, tak?
- Dobrze się czujesz? - wydusiłem w końcu.
- Tak - odpowiedział.
- Rozmawiałeś z Clary? - spytał mój mąż.
- Tak.
Spojrzałam na Jonathana zmartwiona. To niepokojące, że tak odpowiada.
- Musimy wybrać się po garnitur.
Alec upuścił nóż i spojrzał na Jace'a zszokowany. Patrzył na niego oniemiały. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dopiero co siedział w pokoju z depresją, a teraz nagle potrzebuje garnituru.
- Po co? - zapytał mój brat.
- Jak to po co? Przecież nie wezmę ślubu w dresie - chwycił kubek z kawą i wyszedł z kuchni.
- Wy też usłyszeliście "ślubu"?
Czym prędzej wybiegłam z pomieszczenie. Jak najszybciej skierowałam się w stronę pokoju Nathaniel'a. Zaczęłam walić w drzwi, aby jak najszybciej mi otworzył. Kiedy to zrobił od razu zobaczyłam jego niezadowoloną minę oraz Julie zawiniętą w pościel.
- Czego chcesz tak wcześnie? - spytał rozmasowując ramie. Przyjrzałam mu się uważnie i zobaczyłam nikły ślad.
- Runa parabatai - szepnęłam.
Spojrzał na ledwo widoczne linie. Szok jaki mnie ogarnął był nie do opisania. Jak to możliwe?
- Ubiorę się i przyjdę do biblioteki - rzekł spanikowany.
Siedzieliśmy w bibliotece wszyscy razem. Jace z zachwytem i szczęściem w oczach patrzył na runę na ramieniu Nathaniela.
- Ktoś wie co to znaczy? - spytał Alec.
- Clary zaczyna odzyskiwać siły - mruknął Magnus.
- Ale dlaczego teraz?
- Naszyjnik! Dałem temu aniołowi naszyjnik Clary, pewnie jej go przekazał. Tylko co to ma wspólnego? - Jace jakby stracił odrobinę pewności siebie.
- Miłość - wszyscy spojrzeliśmy na Julie.
- Co?
- Naszyjnik jest symbolem prawdziwej miłości, skoro Clary odzyskuje siły dzięki niemu to znaczy, że tylko miłość jest w stanie przywrócić jej cielesność.
- Jakim cudem nikt jeszcze na to nie wpadł? - oburzył się Magnus.
To jest bardzo dobre pytanie.
- Oni nie chcą aby wróciła do nas! - nagle mnie olśniło.
- Musimy dostać się do nieba - Jace był strasznie zdenerwowany. W jego oczach mogłam dostrzec determinacje.
- Raczej włamać. Na szczęście wiem kto może nam pomóc - uśmiechnął się chytrze Nathaniel.