playlista

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 10

Clary
       Kiedy Jace wyszedł poczułam się dziwnie.Przecież nie po to tu jestem.Mam ich chronić.Ale w Jacie jest coś co nie pozwala mi o nim przestać myśleć.Jest inny niż faceci których do tej pory spotkałam. Nie wiedziałam co zrobić więc usiadłam na łóżku wzięłam szkicownik i ołówek.Zaczęłam rysować jego portret.Gdy kończyłam ktoś zapukał.Miałam już otworzyć ale ktoś już mnie wyprzedził to była Isabell.Kiedy wchodziła zauważyłam że jest zdenerwowana.
       -Coś się stało?-zapytałam. 
       -Nie nic się nie stało.Ja tylko,nie jestem wścibska i to nie moja sprawa ale jak szłam do ciebie przedtem to widziałam wychodzącego Jace'a i tak się zastanawiam...-nie pozwoliłam jej dokończyć.
      -Umówiłam się z nim-powiedziałam na jednym oddechu.
Gdy to powiedziałam Izzy  zaczęła się uśmiechać potem rzuciła mi się na szyję i zaczęła piszczeć z radości.Nigdy nie słyszałam tak głośnego pisku.Próbowałam ja uspokoić ale się nie udało.Nagle do pokoju wbiegli Jace,Jonathan i Alec.
      -Co się dzieje?Izzy czemu piszczysz?-spytał Alec.
Na te pytania Isabell puściła mnie i spojrzała na nich wściekła.
      -Powinniście się przyzwyczajać-odrzekła.
      -Skarbie to po co piszczałaś?Wiesz jak się przestraszyłem?-zapytał tym razem Jonathan.
      -Przepraszam nie chciałam was wystraszyć-gdy to powiedziała zauważyłam że zerka na Jace'a i wiedziałam że coś kombinuje.
      -Chociaż powiedz o co chodziło-odezwał się Jace cały czas patrząc na mnie.
      -Chciałabym ale idę z Clary na zakupy-powiedziała ciągnąc mnie za rękę nie zdążyłam zaprotestować.
      -A i jeszcze jedno jak będziecie wychodzić z pokoju Clary to zamknijcie drzwi i nie grzebcie jej w rzeczach.Pewnie wrócimy późno więc się nie martwcie -rzekła.
      Wyszłyśmy z instytutu w pośpiechu.Isabell ruszyła w kierunku najbliższego centrum handlowego.
      -A więc wracając do tematu to gdzie cię zabiera?-spytała.
      -Mamy iść do restauracji-odpowiedziałam.
      -To świetnie.Postarał się.No więc musimy ci coś kupić żebyś świetnie wyglądała.
      -Isabell mam się w co ubrać.
      -No wiem.A na którą się umówiliście?
      -Jutro o siedemnastej ma po mnie przyjść. 
      Po kilku godzinach miałyśmy pełno toreb z zakupami.Wracałyśmy właśnie do instytutu gdy wpadła na mnie jakiś chłopak.Był wilkołakiem jak zauważyłam.No i trzeba przyznać był dość przystojny.
     -Przepraszam nie zauważyłem cię-powiedział.
     -Nic nie szkodzi-odpowiedziałam.
     -Jestem Ryan-przedstawił się.
     -Clary a to Isabell-powiedziałam.
     -Może w ramach przeprosin pomogę wam z tymi torbami?-rzekł.
     -Nie nie trzeba poradzimy sobie-orzekła Izzy ciągnąc mnie za rękę.
     -Mam nadzieję że się jeszcze zobaczymy-powiedział gdy się oddalałyśmy.
Nie wiedziałam o co chodziło Isabell przecież chciał  nam tylko pomóc.Wiedziałam ze można było mu zaufać i że nic nam nie zrobi.Byłyśmy przy bramie kiedy się zatrzymała.
     -Posłuchaj wiem że chciał nam pomóc ale ewidentnie mu się spodobałaś i to mi się nie podoba-niemalże wyszeptała.
     -Chodzi o Jace'a?-zapytałam.
     -Jesteście dla siebie stworzeni  jutro idziecie na randkę nie pozwolę żeby jakiś wilkołak to zepsuł.
     -Rozumie a teraz choć już późno.
      W drodze do swojego pokoju cały czas myślałam o dzisiejszym dniu.Nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić.Postanowiłam że otworze portal i porozmawiam z mamą.Zostawiłam torby z rzeczami,schowałam stelę do torebki i wyszłam przed instytut.Na ścianie narysowałam odpowiednią runę.Po chwili wylądowałam w salonie w którym siedziała moja mama.Od razu do niej podeszłam i przytuliłam.
    -Córeczko coś się stało?-spytała z troską w głosie.
    -Sama nie wiem.Chyba się zakochałam-powiedziałam ze łzami w oczach.
    -To wspaniale.
    -Właśnie że nie.Co ja mam mu niby powiedzieć.Jutro idę z nim na randkę.Nie chcę go okłamywać.Tyle lat kłamstw mam tego dość.
    -Wiem że to dla ciebie jest ciężkie ale musisz wytrzymać.
    -Wytrzymać?Znam tak wiele osób i nikt tak naprawdę nie wie kim jestem.Nawet Maryse czy Hodge nie wiedzą.Nikomu nie powiedzieliście.Ty jesteś członkiem kręgu a tata przywódcą.Czasami się zastanawiam czemu brakuję wam odwagi by wreszcie powiedzieć prawdę.
    -Przecież wież co by się stało gdyby wszyscy poznali prawdę.
    -Polubiłam ich wszystkich.Mimo że bardzo krótko ich znam to wiem jacy są.Przez to kim jestem znam ich lepiej niż oni sami siebie.Nie chce ich okłamywać.
    -Clary nie masz wyjścia grozi nam wojna.Wyjawianie prawdy tylko pogorszy sprawę.
    -Tylko czemu to odemnie zależy?
     Nie chciałam dłużej się kłócić.Wybiegłam z domu i pobiegłam do mojego ulubionego miejsca.
 

1 komentarz: