Jonathan
Szliśmy od jakiegoś czasu w ciszy kierując się w stronę jeziora Lyn.Czułem się coraz bardziej nieswojo.Clary zaczynała wyglądać dziwnie.Na jej włosach zaczęły pojawiać się złote pasemka.W jej oczach widziałem ogień i niewielkie iskry.Jej runy cały czas połyskiwały i czasami miałem wrażenie że robi się przezroczysta.
-Czy to normalne?-zapytałem w końcu.
-Tylko u mnie.Pozostałe anioły wyglądają inaczej.Mają postać ludzi jedyne czym się różnią to skrzydłami i złotymi runami-odpowiedziała patrząc na swoje ręce.
-Musisz się dziwnie czuć wśród nich.
-Czasami.Rzadko spędzam czas w niebie-zaśmiała się.Zauważyłem że jej twarz od razu złagodniała i zaczęła wyglądać mniej groźnie.
-Isabell już cie pewnie o to pytała ale teraz ja chciałbym wiedzieć.Mogłabyś mi zdradzić czy będzie chłopiec czy dziewczynka?-spytałem a na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-To jeden z kilku powodów dla których nie lubię być aniołem.Nie mogę odpowiadać na pytania na które znam odpowiedz-oznajmiła.
-Nie możesz zrobić wyjątku ten jeden raz.Ja chciałbym chłopca a Isabell oczywiście dziewczynkę.Byłbym spokojniejszy znając płeć już teraz.
-Najpierw niech zbada ją Magnus bo jeszcze się nie badała.Dopiero potem mogę wam powiedzieć nie wcześniej-rzekła.
-Zgoda.Zadbam o to żeby jeszcze dziś Magnus ją zbadał.Wtedy będziesz musiała mi powiedzieć siostrzyczko i już się nie wymigasz od odpowiedzi-uśmiechnąłem się triumfalnie.
Doszliśmy niemalże do jeziora kiedy usłyszeliśmy hałas.Schowaliśmy się za drzewami.Zobaczyliśmy demony.Clary złapała mnie za ramię w momencie kiedy demony przechodziły obok nas.Wyglądało to tak jakby nas nie zauważyły.Poszliśmy za nimi.Stanęliśmy na niewielkim wzgórzu i oniemiałem.Przy jeziorze Lyn znajdowała się armia demonów,wilkołaków oraz dziwnych stworzeń.Musiały to być eksperymenty.Na grzbiecie jednego z demonów zobaczyłem moją matkę.Miała na sobie krwisto czerwoną zbroję oraz pelerynę z dziwnym znakiem.Wyglądała przerażająco.Nie zostało w jej wyglądzie nic z człowieczeństwa.
-Powinniśmy wracaj-wyszeptała Clary.
Szybko się oddaliliśmy i zaczęliśmy biec w stronę miasta a raczej jego pozostałości.
Magnus
Cały czas pomagałem leczyć najbardziej rannych.Dziwiła nas cisza.Od ataku wilkołaków nikt się nie pojawił,miałem jednak złe przeczucia.
-Gdzie oni są?-denerwował się mój chłopak.
-Co myślisz o Grecji?-spytałem a on spojrzał na mnie jak na wariata.
-Co? Clary i Jonathan mieli wrócić po godzinie a minęło już trzy.A ty się mnie pytasz co sądzę o Grecji?-zirytował się.
-Skoro nie Grecja to może Włochy?-moje pytanie usłyszał Jace i od razu do nas podszedł.
-My się tu martwimy a ty się zastanawiasz nad wakacjami?-spytał zdenerwowany.
-Przecież nic im nie jest.No sam zobacz-wskazałem na Clary i Jonathana wchodzących do sali.Widać było że Jonathan jest wyczerpany natomiast jego siostra ani trochę.
-Gdzie wyście byli?-spytała Isabell rzucając się narzeczonemu na szyję.
-Ty chyba inaczej postrzegasz czas.Nie było was trzy godziny.Nie wiem jak dla was ale dla mnie to nie to samo co godzina-zaczął się złościć Jace.Widać jednak było że się uspokoił na ich widok.
-Armię zobaczyliśmy dopiero przy jeziorze Lyn-oznajmiła podchodząc do niego i łapiąc za rękę.
-Będziesz musiała się nieźle postarać żeby mi to wszystko wynagrodzić-uśmiechnął się zadziornie po czym ją pocałował.
-A wracając do mojego pytania to co z tymi Włochami?-spytałem co ich wyraźnie rozbawiło.
-Magnusie lepiej będzie poczekać z planowaniem wakacji.Chciałbym się dowiedzieć o jaką armię chodzi?-spytał Valentine podchodząc do nas.
-My wam wszystko opowiemy a Magnus w tym czasie zbada Isabell-oznajmił radośnie Jonathan.
-Przecież Isabell nic nie jest po co mam ją badać?-spytałem zaciekawiony.
-Clary powiedziała że zdradzi płeć dziecka po tym jak ją zbadasz-wyjaśnił.
-Zgoda-rzekłem idąc z Izzy do mniejszej sali.
Clary
Magnus badał Izzy od dwudziestu minut. Jonathan natomiast niczym się nie denerwował i cały czas zasypywał mnie pytaniami.
-Dałbyś jej już spokój.To się robi denerwujące-rzekł Jace tuląc mnie od tyłu.
-Zobaczymy jak ty się będziesz zachowywał na moim miejscu-prychnął.
Kiedy to mówił zobaczyłam Magnusa idącego wraz z Isabell.Czarownik wyglądał na rozbawionego natomiast Isabell na trochę zdziwioną.
-Możesz mi wyjaśnić co cie tak bawi.Badałeś mnie i nic nie chcesz mi powiedzieć-powiedziała wtulając się w mojego brata.
-Zaraz wam powiem.Tylko najpierw muszę wziąć Clary na słówko-pociągnął mnie za ramię.Stanęliśmy w takiej odległości żeby nikt nie słyszał o czym rozmawiamy.
-Jeśli musisz wiedzieć nie mam z tym nic wspólnego-wyszeptałam.
-Ty im powiesz czy ja mam to zrobić?-spytał.
-Lepiej będzie jak ty to powiesz.
Wróciliśmy do reszty.Magnus chwilę się zastanawiał ale w końcu postanowił zacząć.
-Gratuluję dzieci-wykrzyknął radośnie.
-Na nic lepszego nie było cię stać-przewróciłam oczami i wtuliłam się w ramie Jace'a.
-Powiedziałeś dzieci?-spytała zszokowana Isabell.
-No raczej że tak.Przecież dzieci to liczba mnoga.Ta dzisiejsza młodzież zero jakich kol wiek podstaw-zirytował się i odszedł.
-Bliźnięta?-spytał Jonathan.
-Tak-potwierdziłam.
-Czemu nic wcześniej nie powiedziałaś?Ja myślałam że będę mieć dziecko a nie dzieci.Nawet mnie z błędu nie wyprowadziłaś-zdenerwowała się Izzy.
-Nie mogłam wcześniej powiedzieć.Mnie obowiązuje prawo.Po za tym nie byłam do końca pewna.Anioły też mogą się mylić.
-Czemu nic wcześniej nie powiedziałaś?Ja myślałam że będę mieć dziecko a nie dzieci.Nawet mnie z błędu nie wyprowadziłaś-zdenerwowała się Izzy.
-Nie mogłam wcześniej powiedzieć.Mnie obowiązuje prawo.Po za tym nie byłam do końca pewna.Anioły też mogą się mylić.
-Jakoś nie chce mi się wierzyć że nie masz z tym nic wspólnego-rzekł Nathaniel podchodząc do nas.
-Przysięgam na Anioła że to nie moja sprawka-powiedziałam na co się zaśmiał.
-Clary,Jace może pójdziecie na dach wypatrywać czy nic się nie zbliża-rzekła moja mama.
Bez zastanowienia szybko weszliśmy po schodach na dach i usiedliśmy na krawędzi.Jace od razu mnie do siebie przyciągnął tak że siedziałam na jego kolanach.
-Niech to się skończy jak najszybciej.Mam na ciebie coraz większą ochotę-oznajmił całując moją szyję.
-Jesteś niemożliwy-rzekłam czując jak zaczyna podwijać moja bluzkę i gładzić moje plecy.
-Wiem-poczułam jak zaczyna bawić się zapięciem mojego stanika.Cały czas całował moją szyję.
Po chwili jednak dostrzegłam w oddali demony.Powietrze przeszył dźwięk upadających wierzy.Spojrzałam na Jace'a nie wyglądał na zbytnio na zadowolonego.
-No i po przyjemności-pocałował mnie szybko.Kiedy chciałam zejść na dół złapał mnie za rękę.
-Bądź ostrożna-wyszeptał.Wiedziałam co miał na myśli.
Zeszliśmy szybko do sali.Na twarzach wszystkich nie widziałam żadnej nadziei,tak jakby już się poddali.
-Bądź ostrożna-wyszeptał.Wiedziałam co miał na myśli.
Zeszliśmy szybko do sali.Na twarzach wszystkich nie widziałam żadnej nadziei,tak jakby już się poddali.
-Zaczęło się-wykrzyczałam.
Wszyscy od razu zaczęli sięgać po broń.Wiedziałam jednak że bez mojej pomocy sobie nie poradzą.
To mój najdłuższy i najlepszy jak do tej pory rozdział.Wiem że długo na niego czekaliście i że rozdział może być troszeczkę szokujący.Jestem dość nieprzewidywalna i zapewne jeszcze wiele rozdziałów będzie szokujących.Liczę na komentarze i opinie.
Cudo czekam na next ❤❤❤
OdpowiedzUsuń,,-Powiedziałeś dzieci?-spytała zszokowana Isabell.
OdpowiedzUsuń-No raczej że tak.Przecież dzieci to liczba mnoga.Ta dzisiejsza młodzież zero jakichkolwiek podstaw-zirytował się i odszedł''.
Hahaha:')
Świetny rozdział!
Czekam na next;) Ślę pozdrowienia i wenę<3
Super rozdział. Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, mam nadzieję, że się nie gniewasz. Nadrobiłam wszystko i rozdziały są po prostu boskie. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńŚwietne czekam na next <3
OdpowiedzUsuń