playlista

środa, 10 lutego 2016

Rozdział 20

 Clary
     Obudziłam się dość późno.Nie dziwie się w końcu do późna nie mogłam zasnąć.To co się dzieje jest coraz trudniejsze.Widzę że Jonathan zaczyna coś podejrzewać chciałabym mu wreszcie powiedzieć prawdę i cieszyć się tym że w końcu tak naprawdę mam brata.Na dodatek to dziwne uczucie.Tak jakby część mnie którą kiedyś straciłam odradzała się na nowo.Jeszcze mama dowiedziała się o Nathanielu nie wspominając o tacie.Najgorsze w tym wszystkim jest to że oni nie wiedzą wszystkiego.Zdobywałam informacje z różnych źródeł o których oni nigdy by nie pomyśleli.Bardzo prawdopodobne jest to że jak się dowiedzą to dostanę dożywotni szlaban.
    Nadal  rozmyślając wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic i skierowałam się do garderoby.Wybrałam luźną ciemno fioletową sukienkę.Dobrałam do tego wysokie platformy i skórzaną kurtkę.Paznokcie pomalowałam na czarno.Założyłam kolczyki i bransoletkę.Wzięłam także torebkę.

 
Kiedy już byłam gotowa wyszłam z pokoju i skierowałam się do jadalni.Wszyscy już tak czekali.Usiadłam na wolnym miejscu i zaczęłam słuchać o czym rozmawiają.Nie miałam zbytnio ochoty na jedzenie,nalałam sobie tylko soku.
 -Najlepiej będzie zwołać naradę-oznajmiła Maryse.
 -Najlepiej jak najszybciej-rzekł Hodge.Z ciekawością zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie.
 -To dobry pomysł.Tylko nadal nie wiemy kto nam zagraża-oznajmił mój ojciec.
 -Valentinie trzeba powiadomić Clave.Nigdzie nie jest już bezpiecznie-powiedziała moja matka.
 -To pewnie sprawka wampirów albo wilkołaków nigdy nas nie lubili-rzekł Alec.
 -To na pewno ich sprawka-zgodzili się z nim pozostali.
 -Kiedy tak was słucham mam wrażenie że nałykaliście się proszku feari-oznajmiłam z wielkim uśmiechem.
 -O czym ty mówisz?-spytał Jonathan.
 -Obwiniacie ich za coś czego nie zrobili.A także za swoje nie powodzenia-odpowiedziałam zdenerwowana.
 -Clary uspokój się-powiedziała moja mama.
 -Wy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy z powagi sytuacji?Wampiry czy wilkołaki nie maja z tym nic wspólnego.No bo nie uwierzę że ktoś z tych gatunków miałby tak wielką moc żeby kontrolować demony z całego świata-rzekłam.
 -Clary ma rację-poparł mnie Jace i uśmiechnął się.
 -Więc co sugerujesz?-spytał mnie tata.Pozostali siedzieli w ciszy i przysłuchiwali się rozmowie.Zauważyłam że Iris siedzi na kolanach Izzy i wesoło macha ogonem.
 -Żyjecie o wiele dłużej na tym świecie i nie wiecie co to może znaczyć.Ja mam siedemnaście lat a rozumiem więcej niż wy.Chodzi o to że nikt żyjący w pełni nie kontroluje demonów.To potrafią tylko upadli.A jak wam zapewne wiadomo upadli byli kiedyś aniołami.Nocni łowcy mają w sobie anielską krew w połączeniu z krwią potężnego demona,no i czarów mogą stać się wyklętymi-przerwałam widząc ich miny.Nie wiedziałam że tak słabo znają historię-Wyklęci albo jak wolicie zdrajcy gatunku.Eksperymentowali na sobie i na innych żywych istotach.Dzięki czarom powodowali że ich krew łączyła się z krwią demona.Mogli dzięki temu kontrolować demony a zarazem sprawiać wrażenie normalnych Nefilim.Ostatni taki przypadek zdarzył się jakiś tysiąc lat temu-oznajmiłam.
 -A więc twierdzisz że ten kto nam zagraża jest wyklętym?-spytał niedowierzając Hodge.
 -To najbardziej prawdopodobne.Dziwi mnie jednak wasz brak znajomości historii.To podstawy których uczyłam się dawno temu.Nie rozumie czemu o tym nie wiecie-powiedziałam z uśmiechem.
 -Ja cie tego na pewno nie uczyłam.Więc skąd to wiesz?-zapytała moja mama.
 -Ja wiem wiele rzeczy.No ale wracając do tematu co zamierzacie zrobić z narada?-spytałam.
 -Jeszcze dziś wyślę listy aby powiadomić członków kręgu o naradzie.Odbędzie się jeszcze dziś wieczorem.Powinnaś się na niej pojawić-powiedział tata patrząc na mnie.
 -Ja?-o mało nie zachłysnęłam się sokiem który właśnie piłam.
 -Masz dużo do powiedzenia.Nie da się ukryć że wiesz zdecydowanie więcej niż my.Przydasz się-oznajmił.
 -No dobrze-zgodziłam się.Wstałam z krzesła i wyszłam z jadali.Usłyszałam jka ktoś za mną wychodzi.Od razu wiedziałam że to Jace.
 -Nie dostałem buziaka na powitanie-powiedział z urażoną miną.
 -To była kara-rzekłam.
 -Za co?-spytał.
 -Nie przyszedłeś do mnie.Prawie całą noc nie mogłam spać-odpowiedziałam.
 -Dziś ci to wynagrodzę.
 -Dziś jest narada na której muszę być.Pewnie potrwa do rana albo i dłużej.Znając ich możliwości pewnie wrócę albo późno wieczorem albo pojutrze rano.
 -Więc mam mało czasu żeby się tobą nacieszyć.
 -Bardzo mało.Muszę się jeszcze przygotować na wieczór-oznajmiłam z zadziornym uśmieszkiem.
 -Mam być zazdrosny?-spytał po czym mnie pocałował.
 -Jest tu może jakieś wyjście na dach?-zapytałam między pocałunkami.
 -Jest-przerwał pocałunek i pociągnął mnie na dach.
Usiedliśmy na niewielkiej ławeczce która się tam znajdowała.Jace przytulił mnie mocno.Wtuliłam się w niego i położyłam głowę na jego ramieniu.Poczułam jak się uśmiecha i całuje mnie w czoło.

 

3 komentarze:

  1. Czekam, czekam na nex. Rozdział mega ciekawy, czekam niecierpliwie na następny... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny. Czekam na trochę akcji i oczywiście na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mega. Nie mogę się już doczekać kolejnego. Ciekawi mnie to co będzie się działo na naradzie.
    Czekam na NEXT!!!!!
    Dodaj jak najszybciej!!!!

    OdpowiedzUsuń