playlista

wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 22

Clary
    Narada trwała od kilkunastu godzin.Wciąż jednak nie mogli dojść do porozumienia.Ciągle kłócili się o najlepsze rozwiązanie.To wszystko zaczynało doprowadzać mnie do szału.Postanowiłam coś z tym zrobić, nie chciałam siedzieć tu kolejnych kilkunastu godzin.Oni jednak nie zwracali na mnie uwagi, byli zajęci przekrzykiwaniem się na wzajem.Nad wielkim okrągłym stołem znajdował się  niewielki kryształowy żyrandol.Postanowiłam to wykorzystać ,wzięłam sztylet i rzuciłam nim.Trafił w sam środek i żyrandol spadł z hukiem.Wszyscy byli zdziwieni i zaskoczeni.
   -Dość tego.Zachowujecie się gorzej niż dzieci.Zamiast zastanowić się nad rozwiązaniem to tracicie czas na niepotrzebne kłótnie-powiedziałam dość stanowczym głosem.
   Po tym co zrobiłam uspokoili się.Stwierdzili że najlepszym rozwiązaniem będzie dogadać się przedstawicielami ras.Znaczyło to także że odbędzie się kolejna narada.Na moje szczęście następnym razem nie będę musiała znosić tego sama.
    Cała narada trwała prawie dzień.Byłam strasznie zmęczona i chciałam wracać do Instytutu a najbardziej do Jace'a.Kiedy już miałam wychodzić z wielkiej sali narad zatrzymali mnie nie kto inny jak rodzice Jace'a.
    -Clary miło cię widzieć-powiedziała kobieta witając się ze mną.
    -Celine,Stephen was też miło widzieć-odpowiedziałam.
    -Chcieliśmy się spytać jak podoba ci się w instytucie.Mamy wielką nadzieję że nasz syn nie jest zbyt nachalny w stosunku do ciebie-zdziwiły mnie jego słowa.
    -Właściwie to my jesteśmy parą-rzekłam.
    -Tak się cieszę-oznajmiła radośnie Celine przytulając mnie.
    -Myślałem że nigdy się tego nie doczekam-na słowa Stephena jeszcze bardziej się zdziwiłam.Nie rozumiałam co mają na myśli.
    -Nie do końca rozumie-oznajmiłam.
    -Nasz syn nigdy nie miał dziewczyny.Zawsze wolał...przelotne romanse bez jakichkolwiek zobowiązań-kiedy Celine to powiedziała zrobiło mi się słabo.Zrozumiałam wtedy co mają na myśli.
   Pożegnałam się z nimi jak najszybciej i otworzyłam portal.To czego się dowiedziałam zszokowało mnie.Nie byłam już tak pewna co do niego.

Jace 
    Siedzieliśmy w jadalni jedząc obiad.Dziwiłem się że narada trwa tak długo.Jeszcze dziwniejsze było to że od wczoraj nie widzieliśmy Jonathana i Isabell.Wyszli wczoraj i do tej pory nie wrócili.Maryse martwiła się tak jak my wszyscy.Po chwili jednak usłyszałem śmiech.Należał on właśnie do nich.Kiedy tylko weszli byli szczęśliwsi niż zwykle.
    -Gdzie wy byliście?Wiecie jak my się martwiliśmy?-zapytała wściekła Maryse.
    -Jonathan mi się oświadczył-oznajmiła Izzy.
Jak to usłyszałem o mało się nie zachłysnąłem.Reakcja pozostałych była bardzo podobna do mojej.
   -Co?-spytała zaskoczona Maryse.
   -Kocham Isabell i nie chciałem z tym dłużej czekać-rzekł Jonathan. 
     W tym momencie zadzwonił telefon Alec'a.Okazało się ze demony znowu zaczynają się panoszyć.Szybko pobiegłem do pokoju aby się przebrać.Wziąłem najpotrzebniejszą broń i razem z resztą ruszyliśmy do opuszczonej fabryki.Gdy tam dotarliśmy zauważyłem że demonów niema.Zorientowałem się że to pułapka.
   -Nie sądziłem że jesteście tacy głupi-usłyszałem znajomy głos.
   -Nathaniel-warknąłem.
   -Dziwne nie ma z wami mojego rudowłosego aniołka-rzekł.
   -Ona nie jest twoja-niemalże wykrzyknąłem.
Po chwili pojawiło się mnóstwo demonów.A także wilkołaków z krwisto czerwonymi oczami.Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego.Od razu zaczęliśmy walczyć.Wszystkie demony starały się mnie dorwać.Zabijałem każdego który się na mnie rzucał.Poczułem jak demon zadrapał mi plecy pazurami,rozdzierając przy tym moją kurtkę.Ogromny ból przeszył moje plecy.Demony odciągnęły ode mnie pozostałych.Jednak to nie był koniec przy mnie pojawił się Nathaniel.
   -Naprawdę myślisz że ona cie kocha?Mylisz się.Ona jest moja i tylko moja nikt mi jej nie odbierze rozumiesz.Będzie moją królową gdy tylko Idis upadnie.Razem będziemy panować nad światem-nie mogłem wytrzymać i rzuciłem się na niego.
Nie doceniłem go.Walczył jeszcze lepiej niż ja.Nie potrafiłem go pokonać był za dobry.Walczył równie dobrze jak Clary.
   -Nic o niej nie wiesz.Okłamuje cię-rzekł z szyderczym uśmiechem.
Chciałem dalej walczyć ale nie miałem sił.Byłem cały obolały.Wiedziałem że chce mnie zabić ale on tego nie zrobił.Zniknął razem z wilkołakami.Rozejrzałem się wszędzie było pełno demonicznej krwi.Na szczęście pozostałym nic się nie stało.
  -Jace jesteś ranny-rzekł Izzy podchodząc do mnie i pomagając mi wstać.
  -Musimy iść w każdej chwili mogą wrócić.Dasz rade sam iść?-spytał Alec.
    Nic nie odpowiedziałem tylko wstałem i ruszyłem w kierunku wyjścia.Nie rozumiałem co się stało.Chciał mnie zabić ale tego nie zrobił.Jeszcze to co powiedział na temat Clary.
    Wchodząc do instytutu było już dość późno, chciałem jak najszybciej iść do swojego pokoju.Cieszyłem się że nie ma Clary,nie będzie musiała oglądać mnie w takim stanie.
    -Jace!-usłyszałem krzyk.Od razu wiedziałem do kogo należy.To była Clary.W ułamku  sekundy znalazła się obok mnie.Była ubrana w czarny satynowy szlafrok.
   -Co się stało?-spytała.
   -To była pułapka.Kiedy tam dotarliśmy wszystkie demony rzuciły się na Jace'a-powiedział Jonathan.
   -Nic mi nie jest-oznajmiłem idąc do pokoju.
Kiedy wszedłem do pokoju od razu usiadłem na łóżku.Plecy strasznie mnie bolały oprócz tego miałem pełno ran na rękach i brzuchu.Usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju.
   -Pomóc ci?-spytała podchodząc do mnie.
   -Poradzę sobie-odpowiedziałem.
   -Izzy powiedziała mi że to był Nathaniel.Nie wiem co ci powiedział ale nie wierz mu-dotknęła mojego policzka i zmusiła bym na nią spojrzał.Widziałem w jej oczach smutek i strach.Nie mogłem uwierzyć że byłem taki głupi i zwątpiłem w nią.
   -Daj pomogę ci-zdjęła moją poszarpaną kurtkę i rzuciła na krzesło. 
   -Zdejmiesz koszulkę sam czy ma ci pomóc?-spytała.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.Ona jednak weszła do łazienki po chwili wychodząc z ręcznikiem.Powoli zdjąłem koszulkę.Zauważyłem że jest trochę skrępowana.Podałem jej stelę.Od razu poczułem ulgę.Spojrzałem na nią,była skupiona.Każdy jej ruch był delikatny.Kiedy skończyła rysować runy wzięła ręcznik i zaczęła obmywać mnie z krwi.
  -Gotowe-oznajmiła z uśmiechem.Zaniosła ręcznik do łazienki i usiadła obok mnie.
  -Jak było na naradzie?-spytałem po chwili ciszy.
  -Nudno.Rozmawiałam z twoimi rodzicami-powiedziała niepewnie.
  -Czyli już wiesz.Ja się zmieniłem przysięgam.Ty mnie zmieniłaś-rzekłem.
  -Wiem-odpowiedziała.
Przyciągnąłem ją do siebie.Siedziała na moich kolanach.Nie mogłem się powstrzymać i ją pocałowałem.Całowaliśmy się coraz namiętniej.Nie panowałem nad sobą.Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej przez co upadłem na plecy.Po chwili leżała podemną.Jej oczy pociemniały.Dopiero wtedy zorientowałem się że jej szlafrok leży na ziemi.Nie wiedziałem jak to się stało.Nie martwiłem się jednak tym.Wiedziałem że już nie będzie odwrotu.Nie protestowała.Całowałem ją coraz namiętniej.Błądziła rękami po moich plecach.Z każdym pocałunkiem oddawałem coraz większą miłość do niej.Po chwili nie było między nami nic.Cieszyłem się że to właśnie ja jestem pierwszym facetem z którym jest tak blisko.


 Jeśli pod tym postem pojawi się co najmniej 5 komentarzy next dodam jutro jeśli będzie mniej next pojawi się naj wcześniej w piątek.
  

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział:) Clace<3 Masz prawdziwy talent;)Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie serio? Prosze o szybki next

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chce kolejny rozdział prosze

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę nie lubię szantażu ale ok...
    Rozdział super!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham. Prosze o nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział. Czekam na jutrzejszy. Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega. Naprawdę super rozdział.
    A ta akcja na naradzie bezcenna ni i CLACE !!!!!

    OdpowiedzUsuń