playlista

wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 9

Clary 
  Siedziałam razem ze wszystkimi przy kominku i otwierałam prezenty.Otworzyłam wszystkie, oprócz jednego, mianowicie prezentu od mojego narzeczonego.Zostawiłam najlepsze na koniec.Blondyn powoli podał mi całkiem spore czerwone pudełeczko.Otworzyłam je i oniemiałam.To co tam zobaczyłam zszokowało mnie, był tam naszyjnik ze złotymi diamentami.To nie była zwykła rzecz.Wiedziałam że to nie wróży nic dobrego, no bo przecież ten naszyjnik został zniszczony.Nie do końca wiedziałam jak to się stało i jakim cudem to się tu znalazło?
  -Nie podoba ci się?-spytał wyraźnie zawiedziony.
  Popatrzyłam na wszystkich i zobaczyłam zdziwienie na ich twarzach.W sumie nie dziwiłam się im, musiałam wyglądać naprawdę dziwnie.
  -Podoba mi się tylko nie rozumiem skąd ty go masz-powiedziałam próbując załagodzić sprawę.
  -Kupiłem go-wyjaśnił.
  -Clary, coś nie tak prawda?-spytał Nathaniel.
  -Nie wiem.Po prostu nie rozumiem jak naszyjnik z anielskimi diamentami się tu znalazł.Został zniszczony kilkaset lat temu-na moje słowa zamurowało ich.
  -O czym ty mówisz?-spytała Isabell.
  -Widziałam ju taki naszyjnik w jednej z anielskich ksiąg.Nie bez powodu te diamenty są złote.Nie zdziwiło was to ani trochę?-mruknęłam zdenerwowana.
  -Co w tym jest niby takiego niezwykłego? Przecież to zwykły naszyjnik z diamentami-wtrącił się Magnus.
  -Magnus spokojnie Clary zaraz nam wszystko wyjaśni-oznajmił mój ojciec.
  -Może zacznijmy od początku.Kiedy byłam mała miałam swojego anioła stróża, uczył mnie anielskiej historii.Ten naszyjnik jest bardziej wyjątkowy niż wam się wydaje.Został stworzony przez samego Lucyfera, oczywiście kiedy był jeszcze aniołem.Każdy diament ma swoje drugie dno oraz ukrytą tajemnicę, sądzą tak szczególnie ci którzy znali Lucyfera przed jego...przeminą.Diamenty nie bez powodu są złote jednak nikt tak naprawdę nie wie jak to możliwe.Lucyfer stworzył ten naszyjnik dla swojej ukochanej, wręczył jej go tuż przed śmiercią.Tyle tak naprawdę wiadomo.Niektóre anioły twierdzą że te diamenty mają w sobie ostatnie anielskie krople krwi Lucyfera inni natomiast że to krople krwi jego ukochanej.Anielska rada nie chciała aby naszyjnik istniał dlatego kazała go zniszczyć jednak jak widać im się to nie udało-powiedziałam i dostrzegłam na ich twarzach szok.
  -Jakim cudem...dlaczego ten naszyjnik pojawił się akurat wtedy kiedy szukałem dla ciebie prezentu?-spytał Jace.Widziałam że zdenerwowała go trochę tak dziwna sytuacja.
  -A może to ma jakiś sens?-wyszeptał Jonathan.
  -Co masz na myśli?-spytaliśmy wszyscy.
  -No...popatrzcie na to z innej strony.Naszyjnik jest anielski...został stworzony przez Lucyfera...stworzył go z powodu prawdziwej miłości.Może on z nim coś zrobił tak aby po zniszczeniu nadal mógł istnieć-spojrzałam na niego zszokowana.
  -Jesteś genialny-oznajmiłam przytulając go.
  -Nadal nie wiem o co wam chodzi-wybełkotał Alec.
  -Braciszku jakiś ty tępy.Clary i Jace kochają się prawdziwą miłością.A jak być nie zapomniał to Clary jest potomkinią Lucyfer.Więc sprawa jest oczywista.Pewnie nie chciał aby naszyjnik jego ukochanej przepadła dlatego sprawił tak aby jego potomkini go otrzymała-patrzyliśmy na nią w jeszcze większym szoku.
  -Jakiś anioł was obdarował mądrością na te urodziny-zaśmiał się Nathaniel.
  -Nie musiał wcale zrobić tego anioł-wyszeptałam cicho aby mnie nie usłyszeli.
  Dotknęłam delikatnie największego diamentu na naszyjniku.Nagle oślepiło mnie jasne światło i upuściłam pudełeczko.Nie wiedziałam co się dzieje.Naszyjnik nie upadł tylko unosił się.Otaczały go jasne smugi światła i ognia.Spojrzałam na pozostały nie wiedzieli tak samo jak ja co się dzieje.
  -To się robi trochę dziwne-zauważyła mama Jace'a.
  -Pojawia się jakiś napis-zauważyła moja mama.Miała rację, na największym diamencie tworzył się napis.
  -Opus vitae*-wyszeptałam.
  -O co w tym może chodzić?-spytał Stephen.
  -Nie wiem.Może jutro się czegoś dowiemy-oznajmiłam widząc jak naszyjnik opada.W ostatniej chwili udało mi się go złapać.


Ryan 
   Spacerowałem po lecie zastanawiając się jak zdobyć panią mojego serca.Mówię oczywiście o ognistowłosym aniele o najcudowniejszym imieniu na świecie.Zrobiłbym wszystko aby ją zdobyć.
  -Może być twoja-usłyszałem za sobą nieznajomy głos.Nie wiedziałem kto to jest ponieważ tajemnicza nieznajoma miała na sobie długa czarną pelerynę z kapturem.
  -Kim jesteś?-warknąłem.
  -Kimś kto chce ci pomóc.
  -Niby w czym?-spytałem.
  -Widzę jak do niej wzdychasz.Mogę pomóc ci ją zdobyć.Będzie tylko twoja i żaden ci jej nie odbierze-oznajmiła.
  -Dlaczego mam ci wierzyć?
  -A dlaczego nie? Widzę jak ci zależy na niej.A ona co? Woli tego blondasa od ciebie-powiedziała podchodząc do mnie.
  -Niby co miałbym zrobić?-nie wiedziałem czy dobrze robię mówiąc to.
  -Musisz tylko to wypić-wyciągnęła niewielką buteleczkę z ciemną cieczą.
  -Co to jest?
  -Coś co ci pomoże-wyszeptała.
  Niepewnie wyciągnąłem dłoń w kierunku buteleczki.Wypiłem całą zawartość i upadłem.Czułem się dziwnie miałem wrażenie że tracę wszystkie siły.Patrzyła na mnie z triumfalnym uśmieszkiem.Dopiero wtedy dostrzegłem jasne pasma jej włosów jednak jej twarzy nadal nie widziałem.Po chwili poczułem jak ogarnia mnie ciemność. 


Clary 
   Dziwnie się czułam.jace mnie gdzieś prowadził.Nic nie widziałam bo zasłonił mi oczy.Nie wiedziałam dokąd idziemy.W końcu jednak dotarliśmy, gdzieś nie wiem gdzie.
  -Nie otwieraj oczu do puki ci nie powiem-wyszeptał tuż przy moim uchu.
  -Przecież zasłoniłeś mi oczy-prychnęła.
  Po chwili podszedł do mnie i przytulił.Odsłonił mi oczy.Spojrzałam na miejsce gdzie byliśmy.To była wielka sypialnia małżeńska.Na środku stało wielkie małżeńskie łoże.Znajdowała się tu toaletka, biurko, szafki i fotele.Na podłodze leżał puchaty biały dywan.Jednak co mnie zaskoczyło to sufit.Znajdowała się na nim gwiazda, stworzona z kawałków szkła.Pomieszczenie było urządzone w czterech kolorach: czarnym, złotym,białym i zielonym.Od razu zorientowałam się dlaczego w takich a nie innych odcieniach.
  -Wiem że nie jesteśmy jeszcze małżeństwem ale pomyślałem że skoro i tak już śpimy w jednym pokoju a mamy oddzielne tylko ze względu na rzeczy to stwierdziłem że czas pora zmienić-powiedział z uśmiechem.
  -Chyba polubię swoje urodziny-oznajmiła i pocałowałam go.
  -Oczywiście jeśli nie chcesz możemy jeszcze poczekać-wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
  Przyciągnęłam go bliżej siebie i od razu wiedziałam jak to się skończy. 



   * Opus vitae-Dzieło życia--chciałam dodać coś po łacinie.Zapewne jeszcze nie raz będą się pojawiać.



Rozdział miał się pojawić w sobotę ale że jestem chora to dodaję go dziś. Stwierdziłam że pora aby akcja zaczęła się rozkręcać. Uprzedzam że wszystko co się pojawia i co będzie się pojawiać ma swoje drugie dno.
Czytasz komentuj. :)
 
 
     

7 komentarzy:

  1. Cudo czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś po prostu genialna!!! Wczoraj odkryłam twojego bloga i już wszystko nadrobiłam. Mam nadzieję, że szybko dodasz nexta, bo naprawdę wciągnełam się w tą historię!!! Zdrowia i weny ��

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNY!!!<3<3<3 Czekam na next<3
    Pozdrawiam i weny życzę:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle genialny!!! Czekam niecierpliwie na nexta. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział zresztą jak cały twój blog <3 czekam na next i zdrowiej <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział zresztą jak cały twój blog <3 czekam na next i zdrowiej <3

    OdpowiedzUsuń